Wojciech Terlecki Wojciech Terlecki
278
BLOG

Przypadek pewnego sędziego - opowiadanko.

Wojciech Terlecki Wojciech Terlecki Rozmaitości Obserwuj notkę 0

W związku z ekscytującymi problemami "najlepszej kasty" ,zapraszam do  poznania historii pewnego sędziego z przyszłości. Tekst jest częścią powieści: "Kukiełki i Dusze".


Mężczyznę obudziły wibracje na nadgarstku. Postarał się wstać na tyle cicho, by nie obudzić śpiącej obok dziewczyny. Doszedł do łazienki i dopiero tam zapalił światło. Była godzina piąta rano. Z ulgą oddał mocz, po czym przyjrzał się swojemu odbiciu w lustrze. Miał powody do zadowolenia: jego brzuch zdecydowanie zmalał. Ćwiczenia fizyczne, dieta i tabletki zrobiły swoje. Jednak twarz ciągle świadczyła o nie najmłodszym już wieku – dziewczyna, z którą dzielił sypialnię, mogła być brana za jego córkę. Myjąc zęby, postanowił, że w wakacje coś z tym zrobi. Tymczasem miał jednak inny problem: musiał wymknąć się niezauważony z apartamentowca, dotrzeć do własnego domu i z niego, jak gdyby nigdy nic, wyruszyć do pracy.


Plan zakładał, że powinien również zostać zauważony przez swoich sąsiadów. W razie gdyby ktoś pytał, nikt z mieszkańców jego osiedla nie powinien mieć żadnych wątpliwości, że został opuszczony przez żonę zupełnie bez powodu. To z kolei nie dawałoby jej żadnych pretekstów do stawiania zbyt wygórowanych roszczeń finansowych podczas postępowania rozwodowego.


Mężczyzna dość szybko się ubrał i, nie budząc dziewczyny, opuścił niewielkie mieszkanie. Miał na sobie strój sportowy z kapturem zasłaniającym większość twarzy. Wyglądał jak kolejny wariat, który, nie mając nic lepszego do roboty, postanowił powitać nadchodzący dzień, przemierzając kilka kilometrów biegiem. Winda dowiozła go na parter. Na szczęście w holu nie trzeba było nikomu życzyć dobrego dnia. Zatrzymał się jednak przed wejściem i uważnie lustrował ulicę. Wiedział, że gdzieś tu powinien się czaić szpicel. Zgodnie z prawem BOOTszpiegujący nie powinien się ukrywać. Nie znaczy to jednak, że będzie stał na widoku i wesoło migał światełkami. Ruch uliczny był niewielki. Nieliczne prywatne samochody zaparkowane były na parkingach podziemnych. Nie było powodu, by w pobliżu stał jakiś pojazd. W świetle wschodzącego słońca przejeżdżały taksówki i jeden autobus. Nagle mężczyzna zauważył – coś stało bez ruchu. Zaparkowane. Wyglądało to jak wózek śmieciarzy, ale wydawało się nie wykonywać żadnej użytecznej pracy. Niespiesznie podszedł do obiektu. Z bliska dało się dostrzec umazane smarami i błotem logo agencji detektywistycznej.


– Czy zostałem nagrany? – zapytał bez zbędnego wstępu.


– Zgadza się, proszę pana. Został pan nagrany – odrzekł automat, którego oprogramowanie nie pozwalało na mijanie się z prawdą.


Mężczyzna wyjął legitymację służbową i skierował ją w miejsce, w którym spodziewał się zamontowanej kamery.


– Żądam wykasowania nagrania. Obejmuje mnie immunitet. Mój wizerunek jest zastrzeżony w miejscach publicznych.


– Zgadza się – przytaknął automat. – Nagranie zostało usunięte.


Mężczyzna bez słowa odwrócił się i rozpoczął niespieszny jogging. Nie miał wątpliwości, że automat wykasował nagranie. A nawet gdyby nie, to nie mogło być one użyte w sądzie. No, chyba że byłoby dowodem w sprawie kryminalnej, ale nie wyglądało na to, by w tej chwili, w tym miejscu miało zdarzyć się jakieś przestępstwo. Po kilkukilometrowej przebieżce zatrzymał taksówkę. Zanim pojawił się u siebie w domu, po raz kolejny rozważał sprawę istnienia pewnego nagrania, którego nie mógł już wykasować, a którego ujawnienie miałoby katastrofalny wpływ na wynik sprawy rozwodowej.


Mężczyzna bez problemów dotarł do pracy. Po drodze, ubrany w nowy garnitur, serdecznie pozdrawiał sąsiadów szczerze zazdroszczących mu powrotu do młodzieńczej sylwetki. Ta wielka zmiana w życiu wymusiła na nim pozbycie się starej odzieży. Żona też już tak jakby mniej pasowała. Była za szeroka i tu i ówdzie nieładnie zwisała.


 


W biurze był wcześniej. Zanim dotarli koledzy, połączył się z serwerem. Miał dużo czasu – pomiędzy pojawieniem się w miejscu pracy a poważnym zaangażowaniem się w obowiązki mijała zazwyczaj długa chwila, wykorzystywana na przygotowanie kawy, przejrzenie wiadomości i wysłanie zaległych maili.


Mężczyzna musiał osobiście zaangażować się w sprawę pewnego przestępstwa. Na jego szczęście nikt nie wiedział, że niechcący był w nie zamieszany. Po długim, nerwowym oczekiwaniu do sądu dotarły akta sprawy, którą musiał poprowadzić. Sprawdził w rejestrze: wokanda była wolna. Uśmiechnął się. Warto było przychodzić do biura z samego rana. Kliknął w ekran. Przez chwilę martwił się, żeby podejrzany nie okazał się jakimś jego krewnym bądź kuzynem żony. Byłby również problem, gdyby oskarżony wykonał dla niego w ciągu ostatniego roku jakąś pracę. Na szczęście system potwierdził, że nie ma konfliktu interesów i, w związku z brakiem zainteresowania innych sędziów, przydzielił mu sprawę.


 


W końcu mężczyzna doczekał się. Siedząc za swoim biurkiem, ubrany w togę obserwował salę.


– Wysoki Sądzie, dzięki zastosowaniu zaawansowanych technologii nasze społeczeństwo jest bezpieczne i dostatnie. Jednak nie wszystkim to się podoba. – Tu prokurator spojrzał na Angusa. – Oskarżam tego człowieka o terroryzm, mający na celu zniszczenie obecnego porządku społecznego. O zamiar doprowadzenia do niepokojów i anarchii. Zgodnie z ustawą o zwalczaniu terroryzmu, wnioskuję o zastosowanie odosobnienia, do czasu wyjaśnienia wszystkich powiązań, i całkowitego zlikwidowania organizacji, której jest członkiem.


– Czy podejrzany ma coś do dodania? – zapytał sędzia. Musiał to zrobić, ale najbardziej interesował go zgromadzony materiał dowodowy.


– Tak – stwierdził obrońca, z którym Podgorny zawarł świeżą znajomość. – Podejrzany chce złożyć oświadczenie.


Angus wstał.


– Nie należałem i nie należę do żadnej organizacji terrorystycznej. Tamtego dnia przyłączyłem się do nielegalnej, przyznaję, imprezy, hm… sportowej. Nie mam nic wspólnego z żadną organizacją. W śledztwie przedstawiłem wszystkie znane mi szczegóły tamtej sytuacji. Bardzo proszę o zwolnienie mnie z aresztu. Wszystkie inne okoliczności tego nieporozumienia jestem w stanie wyjaśnić z wolnej stopy.


Obrońca kiwał głową z aprobatą, nie mając jednak większej nadziei na spełnienie tych życzeń.


– Nie mogę się na to zgodzić. Sprawa jest zbyt poważna – zaoponował prokurator.


– Czy prokuratura ma dowody na to, że oskarżony jest członkiem organizacji terrorystycznej?


– Oczywiście, zeznania Bernarda Javiera, pseudonim Szeryf, domniemanego przywódcy grupy.


– To niemożliwe. – Angus wstał z miejsca. – Znam faceta tylko z… „latania” i kilku imprez towarzyskich. Nawet nie wiedziałem, jak ma na nazwisko.


– Usiądź, synu – odezwał się obrońca. – To, że nie wiesz, jak ma na nazwisko, to akurat nie jest okoliczność, która ci służy.


– Praworządni obywatele nie posługują się pseudonimami – zauważył prokurator.


Angus zacisnął zęby i usiadł.


– Proszę o odtworzenie nagrania z przesłuchania podejrzanego Javiera – zawnioskował obrońca Angusa.


– Niestety, nie możemy. Ze względu na wagę sprawy materiał został utajniony do czasu zakończenia postępowania. – Prokurator z trudem stłumił uśmiech.


Sędzia wstał. Nie zamierzał drążyć tego tematu dłużej na jawnym posiedzeniu.


– W takim razie proszę obrońcę oskarżonego i prokuratora do siebie. Tam sąd zapozna się z nagraniem i oceni zasadność utajnienia.


Prawnicy weszli do oddzielnego pokoju. W pomieszczeniu czekał na nich młody mężczyzna i siwiejący starszy pan, na którym nawet wyciągnięty sweter leżałby jak mundur.


Prokurator dokonał prezentacji:


– Major Adam Lenar z Biura Bezpieczeństwa CIA i porucznik Radek Szklarski.


– Jak rozumiem, nie obejrzę zeznań niejakiego Szeryfa? – Sędzia był wyraźnie zaniepokojony, wokół tej sprawy zaczynało robić się zbyt tłoczno.


Zapadło milczenie.


– Więc słucham, co panowie macie mi do powiedzenia? – przerwał ciszę zniecierpliwiony.


– Obserwujemy Angusa Podgornego od dłuższego czasu. Ma wielki potencjał, który powinien wykorzystać dla dobra społeczeństwa, jednak dotychczas nie był tym zbyt zainteresowany. Nasi „specjaliści od duszy” twierdzą, że trzeba go lepiej zmotywować – rozpoczął porucznik.


– Słyszałem o tego typu przypadkach – stwierdził sędzia, dla którego sprawa za bardzo oddalała się od interesującego go materiału dowodowego – ale mi się to nie podoba. Nie mogę skazać człowieka za to, że padł ofiarą prowokacji tylko dlatego, że jest inteligentny, ale leniwy.


– To nie żadna prowokacja – zaoponował major. – Dowiedzieliśmy się o nadużyciach w Ministerstwie do spraw Progresu Technologicznego i Regulacji. Podjęliśmy śledztwo, które doprowadziło nas do Angusa Podgornego. Za to, co zrobił ten człowiek, mógłby go pan jedynie skazać na więzienie w zawieszeniu lub, co bardziej prawdopodobne, grzywnę, a nam spaliłoby to duże i rozwojowe śledztwo.


Sędzia przerwał mu gestem. W milczeniu rozważał dwie opcje: postawić się funkcjonariuszom i rozpocząć długą oraz żmudną procedurę skutkującą narażeniem się Bóg wie komu i Bóg wie po co lub zakończyć tę sprawę jak najszybciej, choćby wyrokiem grzywny.


– Nie odniosę się do tego, co pan powiedział. Potrzebuję więcej czasu i dostępu do kompletnego materiału dowodowego. Do tego momentu zamierzam odroczyć sprawę.


– Panie sędzio – wtrącił Lenar – zanim podejmie pan decyzję, powinien pan zapoznać się z pewnym nagraniem umieszczonym w materiale dowodowym. Mogłoby się bowiem okazać, że mógł pan osobiście paść ofiarą działalności terrorystycznej. O ile wiem, grupa przelatywała tamtej nocy obok gmachu sądu federalnego, gdzie dokonała rejestracji pewnego zdarzenia. Jeżeli sprawa pójdzie po naszej myśli, przekażemy to nagranie z naszych akt do dyspozycji Wysokiego Sądu.


Mężczyzna poczuł na własnej skórze, co znaczy oblać się zimnym potem. Pomilczał chwilę, ale nie w celu rozważenia tego, co usłyszał. Po prostu potrzebował czasu, by dojść do siebie.


– O co chodzi? – wtrącił zaskoczony adwokat.


Niestety nikt nie zamierzał mu odpowiedzieć.


– Macie jakiś kwit? – Sędzia już wiedział, że utracił kontrolę nad sprawą i musi ją zakończyć jak najszybciej.


Major podał dokument, mówiąc:


– Bardzo dobrze, że został pan wyznaczony do tej sprawy. – Uśmiechnął się znacząco. – Ale do rzeczy. Działamy na podstawie instrukcji do ustawy o zachowaniu porządku społecznego i zharmonizowanego rozwoju.


Sędzia skinął głową.


– Rozumiem, że oczekujecie rozpatrzenia wniosku o czasową izolację obywatela z ważnych powodów społecznych.


– Tak, panie sędzio. Dokument podpisany jest przez prokuratora generalnego, ministra sądownictwa i ministra bezpieczeństwa publicznego, parafowany przez prezydenta.


Sędzia spojrzał na majora z udawanym podziwem, po czym wrócił do lektury.


– Podejrzewacie, że ten człowiek odkryje coś rewolucyjnego? – zapytał, skanując do akt sprawy kolejny świstek papieru.


– Już to właściwie zrobił. Przypadkiem – potwierdził porucznik. – Gdyby został sam na sam z tym odkryciem, to mógłby wykorzystać je w, hm… niewłaściwym celu. Ponadto wiemy, że interesują się nim pewne osoby.


– Pewne? Precyzyjne określenie. – Najsprawiedliwszy skinął głową. – A, i proszę pilnie przekazać do mnie, do rąk własnych, to nagranie z nocy. Do analizy. Oryginał. I proszę nie robić kopii.


 


Oficerowie opuścili pokój sędziego, zostawiając prawników samych. W milczeniu maszerowali szerokimi korytarzami w kierunku wyjścia z budynku.


– Mam pewne opory w takich sprawach – przyznał porucznik.


– Ach, te twoje atawizmy i przesądy. A kredyt hipoteczny jak najbardziej realny, co nie?


– Nie zamawiamy kopii? – Szklarski, zmieniając temat, dopytał dla porządku.


– Nie bądź dzieckiem.


Tymczasem sędzia spojrzał na kolegów.


– Jakieś wątpliwości? – zapytał.


Obaj zaprzeczyli bez słowa.


Oskarżony długo czekał. Obejrzał już swoje dłonie ze wszystkich możliwych stron i rozpoczął studiowanie sposobu wiązania sznurówek. W końcu drzwi się otworzyły i prawnicy weszli na salę. Szli w milczeniu, z kamiennym wyrazem twarzy. Obrońca dołączył do Angusa i gestem nakazał mu ciszę.


Wchodząc na salę, sędzia miał mieszane uczucia. Starał się z godnością ogłosić swoją decyzję, nie potrafił jednak zdecydować się na spojrzenie oskarżonemu w oczy.


– W świetle przedstawionych dowodów i powagi sprawy sąd uznaje wniosek prokuratury o tymczasowe zatrzymanie oskarżonego do wyjaśnienia wszelkich okoliczności sprawy i rozpracowania całej grupy przestępczej. Sąd oczekuje regularnych raportów z przebiegu śledztwa i na tej podstawie orzekać będzie o przedłużeniu izolacji oskarżonego.


– Regularnych? Znaczy corocznych czy jak? – Angus spojrzał na obrońcę, który był zajęty przekładaniem jakichś papierów w teczce. W tej samej chwili poczuł, jak miękną mu nogi. Zbladł i zemdlał.


Gdy się ocknął, stali nad nim sanitariusz i adwokat.


– Nie łam się, synu – powiedział. – Nie idziesz do lochu. Tam, gdzie cię zawiozą, nie ma kazamatów. Załatwiłem ci dość komfortowe miejsce odosobnienia – pocieszał prawnik przerażonego człowieka. – Masz coś w rodzaju statusu świadka koronnego.


– Dostałem dożywocie? – wyszeptał Angus.


– No coś ty! Niedługo skontaktuję się z tobą, przedstawię ci wyniki śledztwa i sytuację… – Odwrócił się i pomachał ręką, wychodząc z sali.


I tyle się widzieli.

image

Urodziłem się w Warszawie w peerelu. W roku swoich osiemnastych urodzin dorosłem na tyle, by głosować w pierwszych, prawie wolnych, wyborach. Karierę zawodową rozpocząłem od zarządzania projektami Fundacji Zabezpieczenia Społecznego, wtedy to wyleczyłem się z bajek o sprawiedliwości społecznej. Pisanie zacząłem od promowania pojawiających się na polskim rynku usług transmisji danych. Moim sukcesem było stworzenie marki Neostrada. Po odejściu, w 2013 z Orange Polska, napisałem powieść "Kukiełki i Dusze". W roku dwutysięcznym osiemnastym napisałem opowiadania: INWAZJA OBCYCH, HIP, HIP, HURA! oraz Algorytm Belzera, które zostały nagrodzone w konkursach Fantazmatów i Bibliotekarium. W 2020 roku nakładem wydawnictwa Bibliotekarium ukazała się powieść "Era Zwodnika".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości