Wojciech Terlecki Wojciech Terlecki
681
BLOG

Wiedzący Lepiej i tacy, którzy wolą, by każdy Wiedział Swoje.

Wojciech Terlecki Wojciech Terlecki Osobiste Obserwuj temat Obserwuj notkę 5

Od chwili, kiedy nasza Ojczyzna odzyskała potencjalną możliwość kreowania własnej polityki wewnętrznej i zagranicznej, aparat władzy tworzą osoby o umysłowości i światopoglądzie zgodnym z szeroko pojętą ideą lewicową. To takie typy, co Wiedza Lepiej. Strażnicy poprawności wszelakiej i obrońcy baranów swoich. I jeszcze można by to było znieść, gdyby dotyczyło to spraw drugorzędnych, takich jak kwestie LGBTQRT i ich praw do czegoś tam. Lecz Wiedzący Lepiej mają niezaspokojoną żądzę sterowania gospodarką. Nie jest to dziwne, gdyż osobnicy tacy potrzebują, jak każdy, środków do godnego życia (oczywiście nie za marne 2000 miesięcznie). Wymagają zapewnienia sobie bardziej wyrafinowanych uciech doczesnych. A ponieważ nie posiadają żadnych talentów, za które ktoś chciałby im płacić muszą pozyskiwać środki od nas, za pomocą łagodnej perswazji zwanej ordynacją podatkową.

Lata mijają, a Wiedzący Lepiej mają się świetnie. Teraz już nie zajmują się problemami zaspokajania popędów niższych na różne niestandardowe sposoby. Obecnie wiedzą lepiej, co nasze państwo powinno produkować i jakie będą preferencje konsumentów za lat kilkanaście. Wiedzą, w co zainwestować pieniądze by rozruszać gospodarkę. Wiedzą, co zrobić by rodziło się więcej dzieci. Chociaż jeszcze nie tak dawno świat drżał przed przeludnieniem. I do tej pory drży, ale wśród melatoninowo wzbogaconych, których Wiedzący Lepiej kochają bardziej od tych bladych. Nie sposób zrozumieć miłości.

Na marginesie społeczeństwa istnieje niewielka grupa takich, co nie wiedzą lepiej. To znaczy nie chcą nikomu nakazywać, co ktoś ma zrobić z ciężko zarobionymi pieniędzmi, a nawet, o zgrozo, nie chcą im tych pieniędzy odbierać. Typy owe uważają, że każdy jest odpowiedzialny za własne życie i zdrowie i ma prawo dążyć do szczęścia własnymi drogami, nawet ryzykując życie, co dla Wiedzących Lepiej jest nie do pomyślenia. Tu pozwolę sobie na małą dygresję historyczną.

W połowie lat pięćdziesiąci osiemnastego wieku, rozpoczęła się era anestezji w chirurgii. Pierwszą substancją służącą do chwilowego pozbawiania pacjentów przytomności był eter. Substancja ta miała jednak swoje minusy. Po pierwsze gryzł i krztusił wciągającą go osobę. Po drugie wywoływał gigantycznego i długo trwającego kaca. Szkocki lekarz sir James Young Simson, specjalizujący się w położnictwie, był przekonany, że na pewno jest lepsza substancja, dzięki której mógłby znieczulać pacjentów w bardziej komfortowy sposób. To pozwoliłoby mu nie tylko zyskać sławę odkrywcy, ale również znacznie zwiększyć przychody prowadzonej praktyki. Wobec tego zaczął eksperymentować. Po pracy organizował imprezki, w trakcie, których wraz ze szwagrem wdychali różne opary chemiczne i sprawdzali jak to na nich zadziała. Co rano odwiedzał ich pewien lekarz, by sprawdzić czy towarzystwo jeszcze żyje. Przełomem okazała się impreza połączona z wciąganiem chloroformu. Żona pana Simsona pierwsza była świadkiem skuteczności działania preparatu. Wieczorem usłyszała chóralne śpiewy sprośnych marynarskich piosenek, potem odgłosy wesołego oberka, a kiedy zajrzała do pokoju imprezowiczów zastała ich nieprzytomnych zalegających pokotem na podłodze. Mały krok dla człowieka, milowy dla rozwoju medycyny. I teraz pytanie? Czy dzisiaj Wiedzący Lepiej by pozwolili na takie fanaberie? Przecież dla nich volenti non fit inuria, to najobrzydliwsze przekleństwo.

Z odległej Szkocji powróćmy na rodzime podwórko. Mamy wśród nas szaleńców, wiernych tym osiemnastowiecznym ideałom. Wierzących, że każdy jest kowalem własnego losu. Każdy ma prawo swoją ścieżką dążyć do osiągnięcia pomyślności i robić to, co nie jest zakazane prawem. A prawo nie ma mocy ograniczać wolności jednostki. Takie typy wierzą, że w swoich sprawach każdy wie lepiej.

Nie jest ich jednak dużo. W otoczeniu przeżuwaczy życia, sterowanych przez Wiedzących Lepiej, stanowią margines.

Ponadto to indywidualiści, o bardzo słabych umiejętnościach pracy kolektywnej. Większość z nich ma dyskredytujące cechy niedające szansy na wygranie w jakichkolwiek demokratycznych plebiscytach.

Pochylmy się, zatem nad tymi zacnymi, acz tragicznymi postaciami.

Zacznijmy od mistrza:

Janusz Korwin-Mikke - Wychował całe pokolenia indywidualistów, patrzący na świat cybernetycznie i krytycznie. Gdyby na początku wolnej Rzeczypospolitej, ktoś go słuchał, nasza Ojczyzna nie miałaby dławiącego ją długu. Majątek prywatyzowany zaspokoiłby roszczenia emerytalne, a obywatele przez dwadzieścia lat nauczyliby się być wolnymi ludźmi i rozwiązywać swoje problemy we własnym zakresie. Niestety, ta idea zlikwidowałaby żerowisko dla obecnej elity politycznej. W kraju Korwina nie pojawiłby się nigdy taki typ jak Kulczyk, Gudzowaty, Krauze, a za to w Optimus konkurowałby na świecie z Samsungiem i Apple’m. Na straży status quo stanęły media, które stworzyły z Janusza Korwin-Mikke etatowego oszołoma, zaraz obok premiera Olszewskiego, z którym razem chcieli dobrać się do skóry agenturze trzymającej nitki władzy. Będąc sprawiedliwym muszę dodać, że JKM jest tak szczery, że zapytany, a czasami (o zgrozo) spontaniczne, mówi, co myśli. A czasami myśli na tyle niestandardowo, że łatwo go za to publicznie wytarzać w pierzu, zwłaszcza w kraju gdzie o tym, co należy uważać decydują Wiedzący Lepiej.

Stanisław Michalkiewicz. – Mistrz pióra. Siedział razem w komunistycznym pierdlu z Januszem Korwin-Mikke. Tam się chłopaki zgadali i do tej pory się kolegują. Z tym, że pan Stanisław pozbawiony jest większości stygmatów Korwina. Przez jakiś czas był jednak etatowym antysemitą. Związane to jest z analitycznym umysłem Stanisława Michalkiewicza, który w powszechnie dostępnych informacjach (powszechnie dla tych, którym chciało się szukać) odszukał zagrożenia dla naszych majątków ze strony żydowskich organizacji przemysłu holokaust. Pan Stanisław przyjaźnił się z wieloma polskimi wolnomyślicielami, a jako erudyta, może pięknie opowiadać o tym, jak powinien wyglądać świat wolnych ludzi. Jako prawnik napisał projekt nowej konstytucji Rzeczypospolitej Polskiej i gdyby ta konstytucja została uchwalona nigdy nie były nikomu potrzeby Trybunał Konstytucyjny i żaden rzecznik tego i owego, co już samo w sobie obniżyłoby presję na pozyskiwanie podatków. W kwestii polityki, pan Stanisław jest obecnie niezaangażowany. Jest zbyt błyskotliwy na to by tracić energię na sprawy beznadziejne. Przeżyje zapewne swoje (oby najdłuższe z dostępnych) życie, jako publicysta-analityk ze skłonnościami kasandrycznymi.

 

Rafał Aleksander Ziemkiewicz. – Człowiek, który za młodu chciał zostać pisarzem Science Fiction, napisał kilka ciekawych, powieści i opowiadań w stylu starego dobrego nurtu SF i zorientował się, że z tego się nie da wyżyć. (Ja też to wiem, jednak gdybyście chcieli postawić mi piwo to kupcie egzemplarz powieści Kukiełki i Dusze http://bonito.pl/k-1769750-kukielki-i-dusze). Zaangażował się w politykę, zostając rzecznikiem prasowym Janusza Korwin-Mikkego. To dowodzi jak odważnym lub/i szalonym człowiekiem był młody Rafał. Skutkiem tego, pozostała mu trauma do kontynuowania kariery politycznej. Swoje talenty wykorzystał w publicystyce i obecnie jest największym i nie tylko w aspekcie wzrostu, polskim publicystą. Obecnie tworzy ruch Endecja i dlatego nie mam wątpliwości, że jest zadeklarowanym wolnościowcem i nie stoi po stronie Wiedzących Lepiej.

 

Grzegorz Braun. – Wśród ludzi o poglądach wolnościowych jest wielu erudytów i gawędziarzy. Dlatego ta idea otoczona gęgaczami na usługach Wiedzących Lepiej przetrwała zarówno PRL jak i trzecią RP. Pan Grzegorz wyreżyserował wiele wartościowych filmów i pięknie opowiada o historii Rzeczypospolitej oraz ukrytych znaczeniach eposu Gwiezdnych Wojen. Ma kontrowersyjne poglądy na interpretację dziejów Polski i byłoby znakomicie, gdyby tezami stawianymi przez pana Brauna zajął się jakiś młody, zdolny historyk. Kto wie, czy nie powstałaby z tego ciekawa praca doktorska? Niestety pan Grzegorz ma pewną wadę - duże ambicje polityczne, przy skromności środków, jakie może zainwestować. Buduje ruch społeczny i ciekawe, czy weryfikuje ludzi, którzy się do niego zapisują? Mam wrażenie, że chociaż Grzegorz Braun mocno akcentuje swoje przywiązanie do konserwatywnego katolicyzmu, znalazłoby się tam kilku rozbitków z Ruchu Palikota. Ostatnio, jego aktywiści, zabłysnęli blokowaniem konta Mariana Kowalskiego na YouTube. Duży sukces dla wolnościowców.

 

Marian Kowalski – Były UPR-owiec. Niewątpliwie patriota, do niedawna związany z ruchem Narodowym i wbrew zerwaniu z organizacją, w czasach dobrej zmiany, jest zapraszany do mediów wszelakich, by robić za narodowca. To duża zmiana, bo poprzednio tacy ludzie nie byli zapraszani. Zapraszano pomniejszych Wiedzących Lepiej, którzy twierdzili, że taki Kowalski to faszysta, a z faszystami się nie dyskutuje. Wypierdki dziennikarskie ochoczo przystawały na tą diagnozę, ponieważ w rozmowie bezpośredniej z takim niebezpiecznym gościem polegliby zarówno w sferze merytorycznej jak i intelektualnej. Wadą Mariana jest jego kolega pan Chojecki, ksywa pastor. Pan Chojecki mówi o sobie, że jest byłym ateistą. I tu już mam poważny zgrzyt. Nie ma czegoś takiego jak nawrócony ateista. Ateizm jest kompletnym i spójnym światopoglądem. Jest tak nieatrakcyjny, jak świat realny w Matrixie. Od Ateizmu nie ma drogi powrotnej do Teizmu. Oczywiście można się oszukiwać i udawać, tak jak dla polepszenia sobie nastroju można się upić. Osoby zainteresowane szerzej tym tematem zapraszam tutaj: http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,781

Metodą panów Kowalskiego i Chojeckiego na propagowanie idei wolnościowych, jest stworzenie własnej telewizji. Mają grono widzów. Ja również do nich należałem, do czasu aż pan Chojecki w przypływie egzaltacji pomylił nauki przyrodnicze z naukami społecznymi, twierdząc, że to lewacy wymyślili teorię ewolucji, w celu szerzenia lewactwa. Potem pomylił jeszcze kilka innych spraw z tym powiązanych. Pan Chojecki jest również wykrywaczem ruskich agentów. Widzi ich niemalże wszędzie. A pan Kowalski siedzi, nic nie mówi i coś sobie tam myśli.

 

Na tym kończę przegląd wolnościowców. Jest ich jeszcze więcej, kilku nawet w parlamencie, w stowarzyszeniu Endecja. Mimo swoich wad, każdy z nich jest wartościowym intelektualnie i zapewne towarzysko człowiekiem. Może, kiedy ludzie będą mieli dość tego tępego i żrącego się w Sejmie towarzystwa, zechcą spojrzeć łaskawym okiem na ludzi, którzy z zasady nie chcą ich łupić i grabić i wiedzą, że w sprawach osobistych, każdy wie od nich lepiej. A jak nie wie to życie zmusi go by się dowiedział.

Urodziłem się w Warszawie w peerelu. W roku swoich osiemnastych urodzin dorosłem na tyle, by głosować w pierwszych, prawie wolnych, wyborach. Karierę zawodową rozpocząłem od zarządzania projektami Fundacji Zabezpieczenia Społecznego, wtedy to wyleczyłem się z bajek o sprawiedliwości społecznej. Pisanie zacząłem od promowania pojawiających się na polskim rynku usług transmisji danych. Moim sukcesem było stworzenie marki Neostrada. Po odejściu, w 2013 z Orange Polska, napisałem powieść "Kukiełki i Dusze". W roku dwutysięcznym osiemnastym napisałem opowiadania: INWAZJA OBCYCH, HIP, HIP, HURA! oraz Algorytm Belzera, które zostały nagrodzone w konkursach Fantazmatów i Bibliotekarium. W 2020 roku nakładem wydawnictwa Bibliotekarium ukazała się powieść "Era Zwodnika".

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Rozmaitości